Gdy w 2008 roku pojawił się film oparty na książce Stephenie Meyer – "Zmierzch", młodzież oszalała. Nastolatki pozakochiwały się w odtwórcy głównej roli Robertowi Pattinsonowi, a nastolatkowie zaczęli wieszać na ścianach plakaty z Kristen Stewart. Nie dziwnym jest, więc fakt, że powstała porno parodia "Twilight".
Zważywszy na to, że chciałem napisać rzetelną recenzję, musiałem wpierw zapoznać się z pierwowzorem. Zabrałem się do tego stosunkowo późno, bo jak się okazało "Zmierzchu" ukazały się już 3 części, a w niedługim czasie możemy spodziewać się kolejnej. Nie zrażając się moim lekkim zacofaniem w tym temacie, rozpocząłem seans filmu, o którym słyszałem, że jest horrorem. Szybko się okazało, że jedyne, co wspólnego z tym gatunkiem ma "Twilight", to fakt występowania w nim postaci wampirów. Mimo wszystko czasu poświęconego na obejrzenie tej produkcji, nie uznaję za zmarnowany, bo oglądało mi się bardzo przyjemnie. Przedstawiona historia to takie zwykłe romansidło dla gimnazjalistów i pewnie wśród tej grupy odbiorców "Zmierzch" spotkał się z największą aprobatą. Tak czy siak film aż prosił się, żeby powstała jego porno parodia, bo na prawdę jest, co parodiować.
Jest, co parodiować, ale parodiować trzeba jednak umieć. Wytwórnia "Devil's film" swoją produkcją "This isn't Twilight XXX parody" pokazała, żeby ich filmy omijać szerokim łukiem. Nie ma się, co dziwić skoro wśród ich produkcji znajdziemy takie hity jak "Transsexual Babysitters 11", czy "Wanna Fuck My Wife Gotta Fuck Me Too 4". Już po spojrzeniu na okładkę filmu stwierdziłem, że mam do czynienia z tandetą, bo główne postacie, które ujrzałem na niej, nie przypominają ani trochę bohaterów filmu reżyserowanego przez Catherine Hardwicke. Po rozpoczęciu seansu nie musiałem długo czekać, żeby znaleźć kolejny minus, mianowicie fabuła. Została ona tak zmarginalizowana, że już chyba lepiej by było gdybyśmy nie mieli jej wcale. W sumie to jedyny powód jej istnienia, to fakt, że podczas drętwych dialogów, możemy dowiedzieć się, kogo mają przedstawiać dane postacie. Charakteryzacja też pozostawia wiele do życzenia, bo pomimo braku podobieństwa postaci do tych z pierwowzoru, chociaż kostiumy mogły by pomagać w naprowadzeniu widza na trop, kto jest kto. Jedyne postacie dość wiernie odwzorowane to Victoria (choć to nie było akurat trudne, wystarczyło dać piegowatą aktorkę z rudymi, kręconymi włosami) i Laurent (to też nie było trudne, wystarczyło dać czarnego aktora z dredami).
W tym filmie minus goni minus, a plusów jak na lekarstwo. A jak wygląda sprawa rżnięcia? W końcu to film porno, więc może to tylko na tym skupili się twórcy? Zdecydowanie tak, rżnięcie ratuje delikatnie moją ocenę, bo jest dość dobre. Przede wszystkim Jenna Haze znana z wielu przebojów Digital Playground (m.in. "Pirates 2: Stagnetti's Revenge", "Rawhide 2:Dirty Deeds", czy "Fly Girls") pokazuje dlaczego jest jedną z najpopularniejszych aktorek ostatnich lat. Rżnięcie w jej wykonaniu zasługuje na uwagę, bardzo ładnie wykonane blowjoby, przykuwają do monitora tak, że aż nie chce się odwracać wzroku, częste zmiany pozycji chronią nas przed nudą, a anal zadowoli wszystkich zwolenników tego rodzaju seksu. Niestety oprócz wyżej wymienionej sceny, jeszcze tylko jedna zasługuje na uwagę. Mianowicie scena mmf, w której pierwsze skrzypce grane są przez Audrey Hollander odtwarzającej rolę Victorii. Jak nie trudno się domyślić, jest ona rżnięta przez dwóch pozostałych towarzyszy rodu Nomadów i jest to rżnięcie solidne, w którym nie mogło zabraknąć double penetration i na szczęście nie zabrakło. Niestety scenę kładzie aparycja Audrey. Co jak co, ale ta aktorka jest cholernie brzydka i nie odczuwam najmniejszej przyjemności z oglądania jej w akcji.
Krótko mówiąc filmu "This isn't Twilight XXX parody" nie polecam nikomu. W szczególności odradzam oglądanie go fanom jego pierwowzoru, bo mogą się tylko i wyłącznie zawieść. Sceny porno są zbyt długie i tylko cztery. Może fani "Twilight" doczekają się kiedyś porno parodii z prawdziwego zdarzenia. Ten film taką niestety nie jest.