Epoka wiktoriańska to okres, kiedy Wielka Brytania była u szczytu potęgi imperialnej. Postęp ekonomiczny, wzrost zamożności i dobrobytu oraz ogólna stabilizacja w kraju, nie przysłoniły ówczesnego problemu w postaci odgórnie narzuconej rygorystycznej moralności, w myśl której wiktorianom nakazywano ukrywać, a nawet tłamsić własne uczucia. Cenzura obyczajowa, traktowanie seksu jako tematu tabu, nie przeszkodziły jednakże w powstaniu jednej z najbardziej kontrowersyjnych powieści w historii literatury – "The Autobiography of a Flea" opublikowanej po raz pierwszy w Londynie w 1887 roku. Niniejsza produkcja jest wierną adaptacją książki, która wstrząsnęła purytańskim społeczeństwem Imperium Brytyjskiego.
Narratorem historii jest pchła, która snuje opowieść o 14-letniej dziewczynce o imieniu Belle i jej pierwszych kontaktach seksualnych. W niezwykle szczegółowy, drobiazgowy wręcz sposób, pchła opisuje wszystkie wydarzenia jak również towarzyszące im emocje. Bez zbędnych pouczeń, moralizatorskich przesłań, kreuje nam obraz młodej, niewinnej istoty, która wkracza w zupełnie sobie nieznany świat ludzi dorosłych. Ludzi posiadających doświadczenie życiowe, ale i zarazem obdarzonych wszelkimi przywarami ludzkimi, których nie próbują ukrywać przed światem. Pozbawieni jakichkolwiek więzów moralnych, niczym pobudzone zwierzęta pragnące zaspokoić jedynie swój popęd płciowy, łapczywie pożerają pozbawione grzechu nieczystości ciało. Nie przeszkadzają im w tym ani więzi rodzinne, ani tym bardziej złożone śluby czystości. Dwulicowi duchowni, wujek ze skłonnościami pedofilskimi, wszyscy marzą tylko o jednym – osiągnięciu rozkoszy poprzez deprawację seksualną nieletniej Belle.
W czasach, kiedy Charles Dickens był określany mianem buntownika, Stanislas de Rhodes - autor "The Autobiography of a Flea", został by pewnie uznany za wysłannika Lucyfera. Choć od tych wydarzeń minęło już ponad 120 lat, problematyka zawarta w powieści wcale się nie przedawniła, mało tego - nabrała nowego znaczenia. Łamanie celibatu, pedofilia, kryptohomoseksualizm to przecież współczesne problemy, z jakimi boryka się kościół i jak dotąd nie potrafi znaleźć na nie cudownego remedium. Powstały w 1976 roku film pornograficzny o nazwie "The Autobiography of a Flea", w znaczący sposób obnażył zakłamanie i obłudę, która nie jest domeną jedynie ludzi grzesznych, ale również i tych, którzy na co dzień przebywają z Bogiem. Noszenie szaty liturgicznej nie jest wszakże równoznaczne z przestrzeganiem zasad moralności, a celibat nie jest darem, lecz przekleństwem dla sporej grupy duchownych.
Uniwersalizm powieści miał niemały wpływ na jej filmową adaptację. Sharon McNight (jedna z nielicznych ówcześnie reżyserek w branży porno) postanowiła wiernie odtworzyć klimat książki, nie ingerując jednocześnie w sposób postrzegania świata przez autora. Takie podejście sprawiło, że oglądając poszczególne sceny trudno nie oprzeć się wrażeniu, że dzieją się one gdzieś w odległej przeszłości, po czym z przerażeniem stwierdzamy, że przemycone w nich prawdy doskonale opisują rzeczywistość, w której przyszło nam żyć. Corocznie obniża się średnia wieku osób, które decydują się rozpocząć życie seksualne, wzrasta zaś liczba osób podejrzewanych o popełnienie przestępstwa na tle seksualnym. Czarę goryczy przelewają zarzuty pod adresem tzw. autorytetów, a więc osób, którym część społeczeństwa bezgranicznie wierzy i ufa.
"The Autobiography of a Flea" łamie wszelkie granice tabu i stawia szereg pytań, na które często nie mamy jasno sprecyzowanych odpowiedzi. Dopiero gdzieś na drugim planie otrzymujemy typowy obraz produkcji pornograficznej z kultowymi aktorami (John Holmes, Annette Haven, John Leslie) i z szeregiem aktów seksualnych, które utrzymane są na pograniczu groteski i perwersyjnej obsceniczności. Całość uzupełnia wierne oddanie klimatu epoki, w której toczy się akcja, za pomocą strojów, rekwizytów, a także odpowiednich lokalizacji. Film jest również przyprawiony szczyptą wyjątkowo czarnego humoru, który potęguje wrażenie niezwykłości obrazu. I choć produkcja nie odniosła tak oszałamiającego sukcesu komercyjnego jak choćby "Behind the Green Door" czy "Resurrection of Eve", pod względem artystycznym nie musi się obawiać konfrontacji z żadnym z powyższych dzieł.